Nie rozczuliły te zapewnienia i prośby hrabiego, bo z dawnych sprawek znał nadto dobrze pana Adolfa; uwierzył jednak w chwilową skruchę i obiecał o nim przemówić do matki.
Pan Adolf dodał w ostatku, iż dowiedział się o sprawie jakiejś przez plenipotenta, i ofiarował do niéj swe usługi.
Tych hr. Lambert ani przyjął, ani odrzucił; zbył petenta dosyć grzecznie, ale zimno...
Wprost od niego pobiegł Adolf do siostry, która o tym jego kroku nie była uwiadomiona.
— Pochwal mnie, zawołał od progu — byłem z pokorą u hrabiego Lamberta; raz potrzeba było przez to przejść, aby ludzie nie mówili, że mnie ztąd wypędzono, i że coś musiałem przeskrobać.
Aniela drgnęła cała.
— Byłeś u hrabiego Lamberta? spytała zatrwożona.
— Obiecał mi swą protekcyę u matki. Nie proszę o nic, tylko o wnijście na powrót do salonu. Bądź co bądź, wygnanie mi szkodziło...
Nic nie odpowiedziała Aniela, długo myśląc.
— Gdyby to było szczerą skruchą, odezwała się w końcu...
Adolf się rozśmiał.
— Może i do skruchy przyjdzie, rzekł — tym czasem musiałem się zgiąć, aby wejść, to darmo.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/117
Ta strona została skorygowana.