Wyrzut ten zbyła milczeniem Aniela, widocznie poruszona i zaniepokojona wspomnieniem o Bercie.
— Wyboru mieszkania wcale ci nie winszuję, rzekła chmurno wyczekawszy. Stosunki z tą kobietą, to dla mnie coś obrzydliwego.
— Ale, słowo honoru ci daję, odparł Adolf, że są najplatoniczniejsze w świecie! Baba kuta, na wszystkie moje suspiry odpowiada: „Żeń się!“
— Tak, i w końcu cię zmusi do zawiązania sobie świata i przyszłości. Piękny los zaprawdę... pani Rusinowska wdowa... i córeczka podobno...
— A tak! i córeczka! mówił Adolf. Mylisz się tylko w tém, żebym ja mógł się z nią ożenić. Przyznam ci się, że mnie niecierpliwi... że mnie draźni... że... Ale co to tobie świętéj osobie mówić o tém!... Dosyć, że się nie ożenię.
— Ja za to nie ręczę — odparła Aniela, — bo kobieta ta potrafi cię oplatać...
— Nie jestem taki symplicyusz, jak ci się zdaje — zawołał Adolf. I począł po cichu pogwizdywać. Był w bardzo dobrym humorze, co siostrę w najgorszy wprawiło. Niedługo tu zabawiwszy, pożegnał ją i wyszedł, zapowiadając wprędce ukazanie się w salonie.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/119
Ta strona została skorygowana.