za ucieczkę z placu! Kogoż z tych naszych pań uląkłeś się?
To odgadnięcie i zapytanie tak śmiałe, trochę zmieszało Lamberta.
— A! pani, odparł z przymuszoną wesołością — zaprawdę miałbym się kogo obawiać, gdybym na attak choćby najsłabszy był narażony; lecz nie należę do tych, przeciw którym piękne panie wymierzają pociski swych oczu! Nie stoję w szeregach...
Wyjazd mój spowodowała, szczęściem przesadzona wiadomość o złym stanie zdrowia kasztelanicowéj.
— A! ale ma się dobrze ta nieoszacowana filozofka nasza? dodała hrabina. Co to za oryginalna, a jak uczona i rozumna pani! Cóż? nie postarzała bardzo?
— Nic a nic — rzekł Lambert.
Gdy tu ciągnęła się taka rozmowa, hrabina Laura zmuszona została odezwać się do hrabianki. Uczyniła to z takim jakimś chłodem i obawą, że się na jéj uczuciu Eliza poznać musiała. Popatrzała na nią zdziwiona, nie zaraz odpowiedziała, ale w odpowiedzi trochę wyszukanéj i obmyślanéj, dała się dorozumieć obrażonéj miłości własnéj. Nie chciała w obec hr. Laury uchodzić za płochą dzieweczkę. Słowa, których kilka wyrzekła, były aż nadto po-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/130
Ta strona została skorygowana.