W istocie Zdzisław przy każdéj bytności swéj mówił wiele o hr. Julii i opiewał pochwały Elizy, otwarcie wyznając jednak, że onby się w niéj nigdy nie mógł zakochać. Malował ją jako istotę fantastyczną, nielitościwie szyderską i mającą jakiś pogląd na świat niewłaściwy stanowisku jaki w nim zajmowała.
Starzy rodzice hr. Zdzisława, którzy go radzi byli wyswatać z kimś, w téj porze zjechali do Warszawy. Dom to był, który mimo tytułu uzyskanego niewiadomemi jakiemiś drogami, uważano za świeżo wyrosły. Szlachta niewątpliwa, ale uboga, państwo Stanisławowstwo nosili na sobie piętno, które młodość spędzona pracowicie i zabiegliwie wkłada. Sama pani więcéj wykształcona, sztywna, rada się popisywać ze swym dobrym tonem, przodowała w tym domu, w którym nic a nic na hrabiego nie wyglądający, stary pan Stanisław, grał rolę napół milczącą i podrzędną.
Był to poczciwy człowiek, powierzchowności gburowatéj, wcale nie pyszny, wstydzący się niemal przywiązanego mu do nazwiska tytułu, dobroduszny i jakby zakłopotany, że go fortuna i los syna wrzuciły w sfery, w których czuł się nie na swém miejscu.
Hrabina Stanisławowa za niego i siebie chciała być wielką panią. Dom był na wielką urządzony stopę, a że szło o Zdzisia, aby go świet-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/133
Ta strona została skorygowana.