ta, i wnosiła z jego postawy, że musiała odnieść zwycięztwo. To znalezienie się córki razem cieszyło ją i niepokoiło.
Leliwa nie próbował nawet coś dobyć z hrabiego; rzekł tylko spoglądając ku Elizie, już chodzącéj z panną Gertrudą:
— A co nasza hrabianka! Cud dziewczyna! Ładna dziś jest...
— Aż nadto! rzekł Lambert — i dziś, i zawsze!
— Kobieta nadto piękną być nie może — odparł pułkownik. W długą drogę do starości musi mieć zapas duży...
— Zbyt piękna, powtórzył hrabia, i urwał nagle...
Grabina Laura, któréj tłumne towarzystwa były nieznośne, i która się tylko na krótko tu obiecała, skinęła z dala na syna, aby ją wyprowadził. Państwo Stanisławowstwo byli do tego przygotowani, bo wymówiła sobie, że się wcześnie oddali; nie zmuszali jéj pozostać, lecz przeprowadziwszy oboje do ostatnich drzwi, uprosili przynajmniéj Lamberta, aby powrócił.
Hrabia przyrzekłszy, zszedł tylko matkę do powozu wiodąc ze wschodów... Mieli czas zamienić słów parę...
— A! ta Eliza — odezwała się cicho hrabina Laura — widziałam jak cię wzięła w oblężenie bez wstydu... bez względu na tysiące oczu... To są rzeczy oburzające...
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/143
Ta strona została skorygowana.