— Nic mi o tém nie mówił — cicho i jakoś niechętnie szepnęła hrabina, — a Lambert nigdy, nigdy nie kłamie.
— A! pani! któżby to śmiał nawet przypuścić? dodała Aniela! Tylko znowu, żeby miał ze wszystkiego się spowiadać...
Hrabina Laura myślała milcząca, a panna Aniela mówiła ciągle:
— Trzeba znać te kobiety! nic na świecie niebezpieczniejszego...
— Czyż ty je lepiéj możesz znać odemnie? wtrąciła stara.
Panna Aniela zarumieniła się, i wyszła wkrótce.
Długiego dnia, gdy Lambert przyszedł do matki, stara naprowadziła rozmowę na ów wieczór, i nie zdradzając Anieli, szepnęła, że jéj mówiono z boku o tém, jak gorąco Lambert Elizie nadskakiwał.
Zaczerwienił się hrabia.
— Spotkałem ją dwa razy, raz w salonie, i nie mogłem uniknąć, drugi raz gdy stary gospodarz posadził mnie przy niéj, od czego się wymówić było niepodobieństwem. Musiałem z nią mówić...
— Ale podobno bardzo, bardzo żywo i z zajęciem? zapytała matka.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/154
Ta strona została skorygowana.