— W istocie rozmowa jéj i ona tego wieczoru zajęła mnie mocno, odparł otwarcie Lambert. Wzbudziła, we mnie — politowanie!
— Zręczna bestyjka! szepnęła hrabina Laura — ale proszę cię nie dawaj się ani politowaniu, ani tęsknotom, ani żadnym ich komedyom pociągać... Bądź ostrożny.
Nie chciał ani się tłómaczyć Lambert, ani przeciągać rozmowy. Ubodło go to tylko, że był podpatrzony i denuncyowany. Nadzwyczaj łatwo mu było źródło tego zaskarżenia odkryć. Hrabina nie przyjmowała i nie widziała nikogo, donosicielką mogła być tylko panna Aniela, któréj brata widział na wieczorze.
Gdy po obiedzie hr. Laura odpoczywała czytając, a panna Aniela siedziała też z książką w swoim pokoju, po cichu się otwarły drzwi, i trochę pomieszany wszedł hr. Lambert powoli. Widać było, że ten krok wiele go kosztował. Zobaczywszy go we drzwiach, blada zawsze panna Aniela zarumieniła się strasznie, porwała z krzesła i padła na nie, naostatek książkę rzuciwszy, wstała usiłując udać spokój, którego nie miała.
Lambert wszedłszy z wolna, nie przemówił zaraz, był mocno zmieszany, choć daleko mniéj niż ta, do któréj przychodził.
— Słówko tylko mam do — pani... odezwał się sucho. Mam, jeśli nie dowody, to najmo-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/155
Ta strona została skorygowana.