abym mogła truć mu wszystkie godziny widokiem ofiary. Zostaję, aby na drodze stać, aby szkodzić i mścić się...
Tak — choćbym się miała na największe narazić niebezpieczeństwa... Jestem otwartą: rzuciłam panu rękawicę... wiesz co go czeka...
— Lituję się nad panią, odparł Lambert.
— Nie żądam litości i byłaby ona obelgą nową — przerwała Aniela odwracając się i idąc ku oknu.
— Pani wiesz przecie — odezwał się hrabia spokojnie, — że gdybym nawet chcąc dotrzymać jéj nierozważnie danego słowa, wówczas gdym był dzieckiem prawie... uczynił ofiarę z siebie — nie pozwoliłaby na jéj spełnienie ani matka, ani rodzina...
— Ja — gotowam czekać... z szyderstwem bolesnem zawołała Aniela, — czekać aż do zamknięcia ostatniego grobu...
Wzdrygnął się słysząc to Lambert.
— Na takie szaleństwo nie ma odpowiedzi — rzekł zimno, uchodząc ku drzwiom.
— Tak! szaleństwo! odwracając się ku niemu i postępując za nim odparła Aniela — szaleństwo, którém ból, rozpacz mnie nabawiły! szaleństwo, którego szkarada spada na tego, co mnie zmusił do postradania pamięci, wstydu — rozumu...
— Pani! przerwał Lambert uchodząc...
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/158
Ta strona została skorygowana.