z blizka, a ja trochę z daleka, zostaliśmy wierni Elizie, za co zdawała się być nam wdzięczną.
— Był sam hrabia Ludwik? zapytała matka.
— Nadszedł gdyśmy się już rozchodzili, dowiedziawszy się, że panie wyjeżdżać mają, mówił Lambert. Przeleciał jak błyskawica, mając widać za system, nigdy żonie w jéj chwilach rozrywki nie przeszkadzać... Małżeństwo dziwnie zgodne i przykładne, pomimo że najzupełniéj sobie obce, bo każde z nich ma własny dwór, swoich przyjaciół i przyjaciółki, gusta...
— A! wiem! przerwała hrabina. Z nieprzykładnych małżeństw jest to najprzykładniejsze... przynajmniéj pozór zupełnéj harmonii zachować umieją...
— Hrabia jechał na polowanie — rzekł Lambert, ona — nie wiem...
— Będą na balu u Leonowstwa?
— Tak sądzę, odezwał się syn — chociaż nie pytałem.
— A ty?
— Ja, choćbym nie rad, pokazać się muszę, westchnął Lambert. Mama także?
— Ale, nie, nie! przeprosisz, żem chora... Znudziłabym się śmiertelnie.
Miała mówić staruszka, gdy służący wszedł i oznajmił przybycie pułkownika Leliwy... Usłyszawszy nazwisko, ruszył się śpiesznie naprzód
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/16
Ta strona została skorygowana.