sobie była najnieszczęśliwszą. Przychodziły wówczas zatruwać jéj spokój, gorzkie, straszne wspomnienia lat ubiegłych. Wolała najgorsze niż żadne towarzystwo, gotowa była zawołać służącę i mówić z nią — o niczém. Jak te chorobliwe temperamenta, co w ciemności same się zostać lękają, tak ona się obawiała zostać z sobą. Przeciwnie, Eliza wychodziła z musu do ludzi, najulubieńsze jéj było zajęcie w swém mieszkaniu, samotne. W salonie była nielitościwie szyderską, u siebie smutną. Godzinami tylko zamykała się z panną Gertrudą; godzinami bezmyślném graniem na fortepianie, albo robotą jakąś ciężką i nużącą. Czasem sama z jednym starym sługą wychodziła na przechadzki. Ojciec, który ją parę razy spotkał tak emancypowaną w ulicy, robił uwagę hr. Julii, iż to było niezbyt przyzwoitém dla młodéj panienki.
Gdy matka powtórzyła to Elizie, ruszyła ramionami tylko, zrobiła minkę pogardliwą, i stanowczo zapowiedziała matce, iż zwyczaju zmieniać nie myśli.
— Papa sam nie wie co mówi — dodała; — właśnie należy to do dobrego, nowego, w całym świecie przyjętego zwyczaju, ażeby pannom dawać zupełną swobodę.
Cóż to ja dziecko jestem, ażeby mnie pilnowano? czy zasłużyłam na to, abym zostawa-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/160
Ta strona została skorygowana.