dniach z koronką na ręku i książką do nabożeństwa, leżąc lub siedząc, była przekonana, że się modli. Usta jéj poruszały się machinalnie, myśl biegła gdzieindziéj, biedna kobieta opatrywała się za późno, że modlitwę gdzieś zgubiła po drodze, rozpoczynała ją na nowo — i to trwało od wstania rannego do nocy.
Eliza przychodząc, na chwilę się zbliżała do jéj łóżka, dowiadywała o zdrowie, wysłuchać musiała skarg i zabrawszy Gertrudę odchodziła z nią do jéj pokoju. Drzwi pomiędzy trzema niewielkiemi izdebkami stały zwykle otworem, tak, że najmniejsze odezwanie się choréj córka posłyszeć mogła. Aniela tu będąc u przyjaciołki, dopiero się stawała sobą — ożywiała, niekiedy dziecinnie bywała wesołą.
W kilka dni po wieczorze u hrabiowstwa rodziców Zdzisława, wybrała się znowu hrabianka Eliza do przyciołki, któréj od tego czasu nie widziała.
Panna Gertruda przyjść też do niéj nie mogła, bo matka była mocniéj, jak zwykle w czasie zimy, cierpiącą. Zobaczywszy z okna nadchodzącą Elizę, zbiegła do niéj ze wschodów Gertruda...
— Nareszcie! zawołała — ja do ciebie przyjść nie mogłam, a tyś chyba nie chciała...
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/162
Ta strona została skorygowana.