lecz trud może nie dopuszczał myśleć o sobie i tęsknić do ideałów.
Lata, bole, praca ostudziły tę piękną niegdyś pannę Gertrudę, która dziś jeszcze była wdzięczna, ale zlodowaciała i skamieniała. Takimi stają się ludzie, gdy ostatnie drzwi, któremi wiały nadzieje ziemskie, zaprą się dla nich na wieki.
Nie miała jednak żalu do nikogo panna Gertruda, goryczą nie zaszło jéj serce — była zrezygnowaną i przejednaną z losem.
Eliza wszedłszy do jéj skromnego mieszkania, odetchnęła swobodniéj.
— Aż mi lżéj i weseléj, rzekła — gdy doin za sobą porzucę i zapomnieć o nim mogę...
Taka jest dola moja! być zmuszoną uciekać od tego, co się kochać powinno...
— I — co się kocha! wtrąciła Gertruda — bo — przecież, Lizo moja, serce twoje...
— Serce moje kocha ich litością wielką — dodała hrabianka, — a ty wiesz, że to pomieszanie dwóch uczuć litości coś dodaje, ale miłości ujmuje. Niestety! tobie prawdę mówić mogę, przed kimżebym się wyspowiadała?... chyba jak ten mitologiczny papla, wydłubawszy dołek w piasku.
Uśmiechnęła się panna sędzianka.
— Dobrze, odpowiedziała, niech ja będę choć twoim dołkiem w piasku...
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/164
Ta strona została skorygowana.