Rusińska nic nie mówiła już. Hrabianka zaczęła się przechadzać, Gertrudę w téj chwili matka chora, słysząc głośną rozmowę, wywołała. Skorzystała z tego Eliza, aby zbliżyć się do wdowy i cicho jéj szepnąć słów kilka... Rusińska odpowiedziała na to całym potokiem jakichś cichych także zwierzeń, które dopiero przybycie Gertrudy przerwało.
Sędzina chciała się widzieć z Rusińską z powodu jakiegoś plastru poradzonego przez nią, który nie skutkował.
Dwie przyjaciółki pozostały sam na sam z sobą, Eliza była rozpromieniona i ożywiona.
— Zyskałam wprawdzie jakąś nadzieję — rzekła — ale razem i niesmaczną wiadomość o nowym wrogu... A! nie mogę pojąć, jak taki człowiek, on, mógł się w pierwszym lepszym zakochać szurgocie...
— Serce moje — zaprotestowała Gertruda, — o téj pannie Anieli nie pierwszy raz słyszę od Rusińskiéj, bo ona jéj cierpieć nie może... Są do tego osobiste powody. Z tego, co mi mówiła, wnoszę, że to wcale szurgot — jak ty nazywasz — nie jest; jest to dziewczyna namiętna, rozumna, energiczna, zła — ale niepospolita.
— Tém gorzéj! westchnęła Eliza... A bądź co bądź, nie powinien się był w niéj kochać!
— Ja też nie sądzę, dodała panna Gertruda z ironią, że to można nazywać zakochaniem.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/172
Ta strona została skorygowana.