życzyli go bardzo ożenić z hrabianką Elizą, którą oboje byli zachwyceni.
Zdziś począł bywać w tym domu, i Eliza zraziła go na pierwszym wstępie, ale hr. Julii stał się adoratorem zapalonym, kompromitującym, gdyby hrabinę Julię co jeszcze skompromitować mogło.
Zdobycie tego serca otworzystego tak jakoś przyszło łatwo, iż Zdziś wkrótce zaczął ostygać. Oderwać się jednak było trudno, niepodobna prawie. Piękność ta na schyłku chwyciła się ładnego i miłego chłopca wszystkiemi siłami rozpaczliwego przywiązania ostatniego. Była to na ten raz nie zalotność, nie fantazya, nie rachuba, ale prawdziwa miłość, jakiéj w życiu raz podpadają nawet najpłochsze...
Hrabina Julia trzymała przy sobie Zdzisława, nie puszczając go na krok, śledząc, tropiąc, nie dając mu tchnąć ani swobodnego zrobić kroku. Córka i staranie o nią służyły za pretekst téj zazdrości i zajęcia...
Zdzisiowi pochlebiało to, ale w końcu i ciężyć zaczynało... Szukał już nowéj ofiary... nudził się. Wpadła mu była bardzo w oko fantastyczna piękność panny Anieli. Do regestru jego zdobyczy sercowych brakło mu takiéj postaci tragicznéj... Marzył o podróży do Włoch z kimś takim...
Bywając u hr. Laury, w któréj salonie przy-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/176
Ta strona została skorygowana.