Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/181

Ta strona została skorygowana.

nikogo patrzeć nawet nie chce — o nim się wyraża z wielką sympatyą.
Tak pierwszy węzeł został zadzierzgnięty.




Przechadzki samotne hrabianki Elizy nie ustawały i zimową porą. Mówiła, że potrzebuje ruchu i że na spacerze chce być samą; brała starego służącego i niemal codzień z nim wychodziła. Mimo oppozycyi początkowéj ojca, weszło to we zwyczaj. Chodziła do Gertrudy, do Saskiego Ogrodu, a gdy się rozpoczęły ślizgawki, które w Europie właśnie w modzie być zaczynały, bo je Cesarz Napoleon swym przykładem podniósł do rzędu — instytucyj zimowych dobrego tonu, — hrabianka biegała się ślizgać na łyżwach, wiedząc, że w tym tańcu na lodzie była zachwycającą.
Gdy się tylko ukazała, otaczały ją roje wielbicieli, którzy dla miłości jéj boki sobie tłukli, bo żaden z nich wydołać nie mógł jéj w zręczności ruchów, we zwrotach aż do przerażenia. Hrabianka Eliza śmiała się z tych, co karki kręcili dla niéj, lub okazywała im litość gorszą od szyderstwa...
Jakim sposobem raz na drodze do ślizgawki znalazł się hrabia Lambert, nie umiemy powiedzieć. Śmiała dziewczyna pozdrowiwszy go skinieniem głowy, zagadała do niego wyraża-