Ślizgawki i przechadzki te, na które cały świat patrzał, bo nietylko się nie taiła z niemi Eliza, ale najmniejszego względu nie miała na to, co o niéj ludzie powiedzą, zaczynały dawać do myślenia. Pan Adolf i pan Zdzisław byli często ich świadkami, a pierwszy z nich ze szczegółami donosił pannie Anieli.
Z wyrachowaniem wielkiém nie mówiła o tém hr. Laurze w początku, aż się uzbierała taka liczba faktów na hr. Lamberta, że go musiały w oczach matki potępić.
Patetycznie, dramatycznie, zapłakana rzuciła się jednego wieczoru panna Aniela do nóg staruszce...
— A! dobrodziejko moja! zawołała: choć mi serce pęka, że muszę przynieść zmartwienie, byłabym niewdzięczną za jéj dobrodziejstwa, gdybym to taiła dłużéj...
To mówiąc rozwinęła cały szereg najbardziéj szczegółowych wiadomości o potajemnych schadzkach, ślizgawkach, przechadzkach, rozmowach w alejach, codziennych spotkaniach hrabiego Lamberta z hr. Elizą. Wiadomości były tak nadzwyczaj szczegółowe, dokładne, drobnostkowe, iż niepodobna było zwątpić o ich prawdziwości.
Najstraszniejszém ze wszystkiego było to, że syn przed matką nigdy słowa o tém nie wspomniał...
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/185
Ta strona została skorygowana.