Hrabina Laura z początku zaczęła drżeć, wylała trochę łez, lecz te natychmiast oschły, stała się poważną, twarz przybrała wyraz surowy...
Uściskała pannę Anielę za ten dowód jéj przywiązania do domu; obdarzyła ją wyjętym z szuflady złotym łańcuchem, którego panna Siennicka długo przyjmować nie chciała; potém kazała sobie podać krople laurowe, okłady zimne na głowę; potém siedziała długo w fotelu; naostatek zamknęła się do pisania listów.
Nazajutrz przychodzący z życzeniem dnia dobrego wesoły Lambert, zastał matkę trochę na głowę cierpiącą. Powiedziała mu, że doktora nie potrzebuje, że to przejdzie, ale o denuncyacyi panny Anieli, o hrabiance Elizie, o wszystkiém, co ją tak srodze bolało, nie odezwała się ani słowa. Unikała nawet wszelkiéj zręczności wspomnienia o tém. Ani tego dnia, ani następnych nie pokazała po sobie ani zmiany uczuć dla syna, ani nawet, że śmiertelną trwogę miała w sercu.
Zdaniem jéj złe doszło było do tego stopnia, iż dotknięcie rany tylko rozjątrzyć ją mogło. Zamknęła się w sobie, udając zupełną nieświadomość — niemożność przypuszczania nawet, iż coś podobnego się stać mogło.
Przemogła się potężnéj woli kobieta do tego stopnia, iż po kilku dniach prawie nie można
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/186
Ta strona została skorygowana.