z saloniku, ledwie trafił do drzwi, któremi miał wyjść na swobodę.
Myliłby się ktoby sądził, że zerwano z nim. Wymówki, płacze, mdłości skończyły się na przyrzeczeniu, że bywać będzie, na wyznaniu z jego strony, iż to była fantazya bez konsekwencyi, na rodzaju przejednania...
Gdy młody pan znalazł się potém w ulicy i otarł pot z czoła, musiał wyznać przed sobą, iż w zawodzie zdobywcy serc i względów niewieścich nie cała droga jest różami usłana.
Zaczynał po raz pierwszy domyślać się, iż świat tak jest urządzony misternie, że na nim za wszystko sowicie potrzeba opłacać.
Odkrycie to nieco ostudziło Zdzisława w jego zapałach — dla hrabiny; ale wcale nie poskutkowało na daleko niebezpieczniejsze stosunki z panną Anielą.
Zdawało mu się, że z téj strony mógł być najzupełniéj bezpieczny.
Hrabina nie powiedziała mu jakim sposobem list się do rąk jéj dostał; lecz, że na dwa dni wprzódy odprawił się służący nagle, słuszne podejrzenie padało na niego, tém bardziéj, że przeszedł w służbę pułkownika, którego znano jako wiernego sprzymierzeńca hrabiny.
Tak stały rzeczy w chwili, gdy dnia jednego hrabina Laura oznajmiła synowi ze swą zwykłą powagą i chłodem, że książę Ignacy
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/194
Ta strona została skorygowana.