Ta strona została skorygowana.
zaczął badać Lamberta. Hrabina zaś posadziwszy przy sobie księżniczkę, osypywała ją zarazem pytaniami i grzecznościami, na które częściéj Szordyńska niż ona odpowiadała. Panna Marta nie mogła jeszcze wyjść z pomieszania, w jakie ją wprawiło przybycie do tego domu i zbyt może natarczywe hrabiny przyjęcie.
Gdy po godzinnym prawie pobycie, książę z córką wyszli nareszcie, a Lambert do matki powrócił, hrabina cała jeszcze poruszona jakąś radością, uściskała syna i nie mogła się wstrzymać od wykrzyknika pół głosem:
— Oto żona, jakiéj tobie potrzeba!
Koniec tomu pierwszego.