ra go obchodzić powinna, bo — my, ja i siostra.... szczycimy się pokrewieństwem....
Lambert rzucił mu wejrzenie zimne i ostre.
— O cóż idzie?
— O los mojéj siostry — rzekł Adolf.
Lambert podniósł się z siedzenia.
— O pannę Aniele? brwi namarszczył — cóż to się stało?
— Położenie jest dla niéj groźne, odezwał się z wymuszoną powagą przybyły. Hrabia Zdzisław, nie wiem jakim sposobem, zawiązał z nią potajemny stosunek.
— Co pleciesz! krzyknął hrabia.
— Najprawdziwsza prawda — mówił Adolf powoli; — pisują do siebie i schadzki mają umówione po nieszporach w ulicy. Hrabia się o tém sam upewnić możesz. Co do listów, jestem ich pewien, bom podpatrzył. Aniela nieopatrzna dała się, nie wiem jak, wplątać w ten romans; a ja pozwolić nie mogę, aby się skończył na niczém.
Lambert stał tak niezmiernie zdziwiony w początku, że mówić nie mógł; nie chciało mu się wierzyć, nie wiedział zresztą jak i czy się ma mieszać do tego....
Adolf czekał odpowiedzi, a tymczasem pomrukiwał:
— To się tak skończyć nie może — nie. Szlacheckie dziecko, tak dobre, a może i lep-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/230
Ta strona została skorygowana.