na, cnotliwa panna Aniela, mogła się ważyć na potajemne schadzki wieczorne, Adolf mi powierzył list Zdzisława, który u niéj wykradł z biurka....
Oddaję go pani.... nieczytanym — bo nie chcę, aby brat się z nim nosił. Widzi pani, że ja mściwy nie jestem....
— Bo nie masz się mścić za co, zawołała list mu z rąk wyrywając i ciskając go na ziemię Aniela. Tak! ważyłam się, ważyłam na wszystko! wiesz pan dla czego? dla tego, aby nabyć siłę.... do zemsty....
— To niepochlebne dla pana Zdzisława — rzekł cicho Lambert.
Anieli łzy trysnęły z oczu, zakryła je rękami, a hrabia nie chcąc dłużéj być wystawiony na wymówki — wysunął się z jéj pokoju....
Jakim sposobem miłość dla Zdzisława, a przynajmniéj pewna skłonność ku niemu łączyła się w głębi tego namiętnego serca, z niewygasłą namiętnością dla Lamberta? nie umiemy wytłómaczyć. Tak było, lub tak się ono wydawało.
W ciągu dnia pułkownik Leliwa zaszedłszy do hr. Laury, dowiedział się od niéj o tém co nazywała szczęściem swojem, i — osłupiał. Nie wierzył uszom; gdyby nie powaga szanownéj matrony, która mu to oznajmowała, Leliwa rozśmiałby się jak z plotki. Wiedział on o za-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/242
Ta strona została skorygowana.