Oprócz niéj, kilka poważnych dam z młodemi córkami, kilkunastu uczonych i literatów, kilku duchownych salon przyozdabiało. Honory jego robiła pani Szordyńska, niedająca się jeszcze zbyt emancypować księżniczce.
Ta zwykle zabawiała się z panienkami, a rzadko kto z mężczyzn miał odwagę do niéj przystąpić. Nieśmiała panienka była oprócz tego nieprzystępna i dumna.
Wyraz jéj twarzy, gdy milcząca sama siedziała na kanapie z założonemi rękami, był zwykle posępny i nadąsany. Szczególniéj na Lamberta spoglądała jakby z ukrytym gniewem jakimś. Lecz zmuszona codzień z nim się znajdować razem i prowadzić rozmowę, zbywała go krótkiemi, ucinanemi słowami.
Hrabia przez samą ciekawość radby był ją lepiéj poznać, lecz nie znalazł sposobu pozyskania jéj życzliwości. Uciekała od niego jak tylko mogła, zawsze starając się uniknąć niegrzeczności i w obec ojca zmuszając się trochę być uprzejmiejszą.
Szordyńska, którą badał o te symptomata niepokojące książę, składała je na młodość, nieśmiałość, na obawę pewną.
— Niech książę będzie spokojny, mówiła ze swą powagą i pewnością siebie pani Szordyńska — wszystko się spełni wedle życzeń jego.... To dziecię jest, a ja na siebie biorę, że.... po-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/250
Ta strona została skorygowana.