woli ośmielimy je i poprowadzimy gdzie zechcemy....
Książę, któremu bardzo o to chodziło, aby był spokojny, zdawał potém wszystko na Szordyńskę, i pisał dyssertacye uczone, któremi obsyłał akademje zagraniczne.
Między księżniczką a panią Szordyńską stosunek był chłodny, i wcale nie tak poufały, jak ona go przed ojcem malowała.
Zacna kobieta, pamiętając zawsze o swéj powadze, nie traciła jéj zbliżając się do wychowanicy, i nigdy ufności jéj pozyskać nie potrafiła. Panna Marta obawiała się jéj — i nienawidziła. Nigdy też Szordyńską w głąb tego serduszka tajemniczego zajrzeć nie mogła i nie znała go wcale.
Serce sieroty, nie mając się otworzyć dla kogo, napełniło się goryczą zawczasu. Chorobliwe jakieś usposobienie, pomimo na pozór słabo rozwiniętego organizmu, bardzo wcześnie rozbudziło zmysły, zaniepokoiło fantazyę....
Było to dziecię na pozór bojaźliwe, a w istocie istota chciwa już życia, skrycie namiętna, z wyobraźnią tém śmielszą, że mało znała rzeczywistość. Do karmienia tych skłonności potajemnych przyczyniała się serdeczna przyjaźń panny Marty, a raczéj jakieś rozmiłowanie namiętne w sierocie, która się z nią razem wychowywała, była jéj sługą i towarzyszką, po-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/251
Ta strona została skorygowana.