Józia mniéj wierna pierwszéj miłości, która podobno tylko dla księżniczki nazywała się pierwszą, szukała już sobie po drodze roztargnień innych. Dla niéj główném było, aby nie próżnować.... Pomimo téj żywości temperamentu, Józia jak Marta miała powierzchowności tak skromną i trwożliwą, iż nikłby jéj nie posądził o tak wczesną dojrzałość.
Szordyńska unosiła się nad jéj taktem i rozsądkiem, przez nią usiłowała wpływać na księżniczkę, a nawzajem Marta przez tę przyjaciółkę uzyskiwała czego zażądała u jejmości. Starsza pani, gdy nie zastępowała gospodyni w salonie, nie zabawiała gości i nie słuchała księcia opowiadań, lubiła odpoczywać nad książką, chętnie się spuszczając we wszystkiém na tę poczciwą Józię, która wszystkich aż do starego ojca umiała sobie pochlebstwem, potulnością, gotowością na usługi pozyskać. Służba tylko lepiéj ją znała, lecz korzystając z wpływu i zręczności dziewczyny, która się za dyskrecyę wypłacała różnemi przysługami, — milczała....
I księżniczka Marta i Józia wiedziały zawczasu po co jadą do Warszawy: że tam czeka narzeczony i wesele. Opierać się ojcu nie myślała ani mogła ukochana przez niego córka, boby mu była wyznać potrzebowała swe potajemnie zawiązane stosunki z margrabią Pao-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/254
Ta strona została skorygowana.