Staruszka po upływie pewnego czasu sama to postrzegła, i mówiąc z synem przyznawała, że księżniczka była trochę zimna. Przypisywano to krótkiemu pobytowi w klasztorze, który miał na nią tak wpłynąć. A że hrabina Laura uparcie stała przy projekcie ożenienia z nią syna, tłómaczyła mu, że lepszy jest daleko ten chłód i bojaźliwość, niż temperament zbyt żywy. Przywiązanie przyjść miało późniéj.
Ojciec księżniczki zagajał po kilkakroć o hr. Lambercie, chciał się od niéj czegoś dowiedzieć, odgadnąć usposobienie; panienka czerwieniła się, spuszczała oczy, i odpowiadała niejasno.
Z narady z tą poczciwą Józią wypadało, ażeby się ojcu nie sprzeciwiać, biernie znosić tyranię, a jak tylko będzie można, uwolnić się od niéj. Dwie panienki przymusowego ślubu nie biały wcale w rachunek, i połączenie z markizem miały za zupełnie możliwe. Przywiązany ojciec, musiał po wyzwoleniu córki zezwolić na wszystko. Awantura, bez któréj się obejść nie mogło, wcale nie zastraszała, owszem zdawała się nęcić i Martę, i jéj towarzyszkę. Józia wedle układów zawartych z panią swą, towarzyszyć jéj miała.
Obie zaledwie wiedziały nazwisko markiza, a o wszystko, co się go tyczyło, stosunki fa-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/256
Ta strona została skorygowana.