Wiem jak kocha Lamberta! Musi tu przyjechać, a z jéj pomocą....
Mocno już poddaną radą tą, za którą kilkakroć uścisnęła Anielę, zajęta hrabina, natychmiast poszła do gabinetu wyprawiać listy do Zagórzan....
Układała to tak, aby sprowadzić kasztelanicowę niby z jéj własnego natchnienia. Rachowała na energię jéj i swoją, że muszą Lamberta skłonić do posłuszeństwa.
Tymczasem biedny hrabia, ażeby nie być co chwila napastowanym, uchodził z domu, i tego dnia zaledwie się rozstawszy z matką, pojechał na spacer, tylko aby uniknąć nowych nalegań. Nie powiodło mu się w tém, bo w alejach spotkał księcia, który już się z nim jak z synem, bez ceremonii obchodził, kazał stanąć, zaprosił do swojego powozu i zawiózł z sobą do domu. Tu, że znalazł oczekujące na siebie broszury, których był ciekawy, siadł zaraz w drugim pokoju, zatapiając się w ich czytaniu, a Lamberta porzucił z Szordyńską i księżniczką.
Pani Szordyńska miała zwyczaj (o to ją prosiła hr. Laura) o ile możności młodych ludzi — zostawiać z sobą sam na sam. A że teraz w drugim pokoju był ojciec, mogła się tém łatwiéj wymknąć pod jakimś pozorem.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/263
Ta strona została skorygowana.