równie żywo najmniejszą oznakę, jak ucho najcichsze słowo. Nie chciała być osobą swą u tego stołu, lecz myśl jéj krążyła około niego...
Oprócz hrabiny, która się o nią troszczyła i parę razy powoływała, nikt zresztą ani spojrzał na pannę Anielę, bo ukradkowych wejrzeń księcia na nią liczyć niepodobna było... Książę biegał za nią wzrokiem, lecz tak unikał i spotkania się z jéj oczyma, i schwytania na uczynku, iż nikt go pewnie nie wyszpiegował...
Najsilniejszą podporą rozmowy był nieoszacowany pułkownik, mistrz wprawny, umiejący ją zastosować do osób, pory, okoliczności i humoru. Długoletnie doświadczenie na tém polu czyniło go w salonie pożądanym każdéj gospodyni...
Już się prawie herbata kończyć miała, gdy zmuszona wejrzeniem znaczącém hrabiny, panna Aniela zbliżyła się cicho do stolika i filiżanki, starając się wsunąć niepostrzeżona i bardzo pośpiesznie zaczęła pić, nie podnosząc oczu, unikając tego widocznie, aby ktoś się nią nie zajął. Blada jéj piękna twarzyczka bledszą się jeszcze teraz zdała; a ręce, które filiżankę ujęły w piękne długie białe paluszki, drżały jakimś niepokojem... Książę, który parę razy
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/27
Ta strona została skorygowana.