— Ja przyszedłem hrabiankę przeprosić za zuchwalstwo, jakie mi przypisano.... rzekł książę. Nie jestem winien — mogę na to poprzysiądz! Rozpuszczono wiadomość jakobym ja śmiał starać się o rękę pani!! Aleby to było szaleństwo!...
— Dla czego? spytała Eliza.
— Bo dla pani takie zamążpójście byłoby rzeczywistym mezaliansem, dodał książę. Nic za mną nie mówi, pani masz za sobą wszystko.... Gdzieżbym ja śmiał?
Hrabianka ruszyła z lekka ramionami.
— Ale ja jestem zmuszona iść za księcia — odezwała się z uśmiechem smutnym.
Książę Adam stał wryty.
— A tak, mówiła powoli, ciągle poprawując rękawiczkę: — dałam mu słowo, że go ożenię, nie prawdaż? Nie mogę znaleźć nikogo stosownego, a chcąc słowa dotrzymać....
Książę Adam uszom nie wierzył.
— Proszęż mi się oświadczyć! dodała Eliza dygając.
— Zdaje mi się, że to marzenia.... odparł książę. Oświadczam się więc pokornie o rękę pani, w przekonaniu, że chcesz mieć przyjemność dać mi odprawę.
— Wcale nie! biorę za słowo! odezwała się hrabianka, i podała mu rękę. Ale najprzód pomówmy z sobą poufnie.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/286
Ta strona została uwierzytelniona.