kryształami, jedwabiami jak salon hrabiny Julii.
Pułkownik przeszedł się był parę razy po téj świątyni mody i elegancyi, roztargnioném okiem spoglągając na mało go pono obchodzące fraszki, gdy podniosła się gobelinowa portyera, i hrabina Julia zobaczywszy wprzód Leliwę, wyszła pośpiesznie ku niemu, śliczne jeszcze, pulchniutkie dwie rączki wyciągając do niego, z pewnym rodzajem poufałości serdecznéj, granéj w stylu pańskim, bardzo ładnym, lecz nie wiem czy zdolnym zaufanie obudzić.
Pułkownik jako człowiek nawykły brać za dobrą monetę te okazy zimne uczucia, odpowiedział wnet nastrajając się do wzajemności...
Lecz, spojrzmy na hrabinę Julię. Pułkownik, unoszący się nad tą właściwością krwi, która dawała paniom tym wiekuistą młodość, nic nie przesadzał. Dnia tego przynajmniéj można było, nawet przy światłości dziennéj, nawet z blizka się w nią wpatrując, dać hrabinie... ledwie lat dwadzieścia kilka, to jest o kilkanaście mniéj, niż ich liczyła w istocie... Jeżeli kunszt jaki przyczyniał się do oświeżenia twarzyczki okrąglutkiéj, różowéj, uśmiechającéj się dziecinnemi dołkami około malinowéj buzi — ten ten był tak skryty tak utajony, że oko najpodejrzliwsze odkryćby jego śladów nie potra-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/30
Ta strona została skorygowana.