iż żona się nim zaniepokoiła. Usiłowała coś z niego wyciągnąć — nie wygadał się. Złém się to jéj wydało, że miał dla niéj tajemnice — lecz chcąc się o nich dowiedzieć, musiała dyssymulować.
P. Adolf sam na sam z sobą ważył jeszcze co miał począć. Mścić się było bardzo przyjemnie, ale dla zemsty wpaść w kabałę, porzucić dom spokojny, i za płochą Józią puścić się w świat na złamanie karku — nad tém potrzeba się było rozmyślić. Józia podobała mu się bardzo, lecz zgubić się dla niéj nie życzył. Nawykły do frymarków, wpadał nawet na to, czyby nie lepiéj było zdradzić Józię i sekret, a wkupić się w łaski hrabiny Laury, wydając jéj tajemnicę? Lecz — mogłaż ona temu uwierzyć? jakie miał dowody na to? Mógł wpaść w nieprzyjemne zawikłanie i nic na tém nie zyskać.
Wolał pomagać Józi — choćby na wyjezdnem jéj nie dopisać.... Podróż ta do Włoch dawała mu do myślenia; można z niéj było wrócić piechotą i od żony być przyjętym niegościnnie.... Samo posiadanie sekretu zagrażającego nienawistnemu domowi starczyło, aby go szczęśliwym uczynić; a i przyjaźń serdeczna Józi — opromieniała egzystencyę. Tylko jéjmość wcale z męża nie była kontenta.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/305
Ta strona została skorygowana.