fiło... Brunetka, bielutka, rumiana, z oczyma czarnemi, hrabina Julia była odrobineczkę za pulchna może na lata, o których twarz mówiwiła, ale to czyniło ją dla znawców... ponętniejszą jeszcze. Postać, twarz, ręka, nóżka, wszystko świadczyło o krwi prastaréj i przez pokolenia wypieszczonéj. Kwiatek był oranżeryjny, któryby na wietrze i słocie nie wytrzymał dnia jednego, ale jak przedziwnie rozwinięty, piękny, wonny!!
Co mówiły oczy, trudno było dociec; strzelało z nich bystre pojęcie praktyki życia — może nic więcéj krom sztuki płatania figlów i zabawiania się z prawdą, z fałszem, jak kotek z kłębuszkiem. Cała z resztą śliczna pani przypomninała pieszczoną koteczkę, któréj miała ruchy mięciuchne, łagodne a straszne... Rączka nawet biała i pulchna, uzbrojona była w opalowe pazurki długie i ostre — a jak wypielęgnowane!
To cudo ubrane było na rano w suknię czarną, z ozdobami szkarłatnemi, jaskrawo i śmiało a szeroko rozrzuconemi po niéj. Na palcach prawéj ręki świeciły turkusy olbrzymie i brylanty. Nóżka w rannym trzewiczku szytym ponsowo i ustrojonym jak kolebka dzieciny wysuwała się jak na pokusę z pod sukni... Każdy ruch był obrachowany, nie dla
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/31
Ta strona została skorygowana.