Jednego wieczoru wreszcie, gdy razem były w pokoju jéj, — odezwała się do Laury:
— Wiem, żeś niecierpliwa czegoś się dowiedzieć odemnie; a ja, Bóg widzi, sama nie wiem co ci powiedzieć. Patrzę, patrzę, i nie widzę nic, a co najgorsza, że się w dziewczynie, jak ty, zakochać nie mogę!
— Jak to? wykrzyknęła hr. Laura.
— Ale, czekaj, nie łaj mnie, mówiła stara pani; nie mam nic przeciwko, widzę to wszystko co i ty, to jest, wszystkie warunki stosowne, wszystkie strony dobre, rozum przemawia za tobą — serce nie może....
— Ale na Boga! siostro kochana! dla czego?
— Serce się nie tłómaczy, mówiła z wolna bratowa — ono jest niewytłómaczone, i czynności jego nie dają się podciągnąć pod żadną kontrollę...
Panienka jest skromna, zdaje się dziecinna, dobrze wychowana, nieśmiała, pokorna, a na mnie nieszczęśliwéj czyni wrażenie jakiegoś mruczka, co coś innego w sercu chowa niż okazuje.... Nie jest sympatyczna, choć i ładna i młodziuchna....
Hrabina zrozpaczona ręce załamywała.
— Dobrodziejko moja, poczęła, na miłosierdzie boże, nie wydawaj się z tém, coś mi zwierzyła! popsułabyś mi wszystko. Masz do Lamberta słabość jak do własnego dziecka, mimo-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/313
Ta strona została skorygowana.