— Kochany mój, uczyń to dla mnie! szepnęła — proszę cię. Tę ci pochwyci łatwo ktoś, gdy się będziesz ociągał; a ja — ja — to mnie przywiedzie do rozpaczy.
Hrabia zwrócił się jakby błagając o opiekę do ciotki; ta dała mu znak milcząco, iż w pomoc przyjść nie może.
Lambert po chwili skłonił się i matkę w rękę pocałował.
— Niech będzie jak mama chce — rzekł — zgoda.
Powiedział to tak chłodno, tak smutnie, z taką jakąś rezygnacyą zimną, prawie rozpaczliwą, że hrabina, która biegła go uścisnąć, wstrzymała się.
— Lamciu! tak mi to dajesz jak ofiarę, do któréj jesteś zmuszony.
— Kochana mamo, inaczéj nie umiem i nie mogę, bo do kłamstwa przymusić się nie jestem zdolny.... Składam los mój w ręce matki....
Hrabina Laura spuściła głowę smutnie; już u celu najgorętszych swych życzeń, nagle poddaniem się syna jéj woli uczuła się rozstrojoną, niepewną, zawahała się.... Trwało to jednak jedno oka mgnienie; wróciła wnet ufność w siebie, uściskała Lamberta, i uradowana poczęła go prosić, aby nazajutrz rozmówił się z księciem.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/316
Ta strona została skorygowana.