z którego wychodziła i do którego szła. Pani Szordyńska z hrabiną Laurą podejmowały się rzeczy niemal cudownéj, ofiarowały się wyprawę, mającą parękroć sto tysięcy złotych kosztować, zebrać i przygotować w przeciągu kilku tygodni.
Dla księcia, który miał przed sobą naukowe podróże, przyśpieszenie wesela było wielce pożądane. Pani Szordyńska rozstając się z wychowanicą, otrzymać miała dożywocie i domek w głównéj rezydencyi ze wszelkiemi wygodami. Postanowiono i obmyślono wszystko.
Natychmiast po odbytych oświadczynach hr. Laura rzuciła się do przyszłéj synowéj, usiłując rozpocząć już jéj przyswojenie sobie i nowe wychowanie.
Tu dopiero po raz piérwszy, niespodzianie, cała jéj czułość rozbiła się o lody, których przeczucia nie miała. Nie rozpaczała, że je gorącością uczucia swego roztopi — lecz z początku doznała uczucia jakby przykrego zawodu.
Panna Marta słuchała, spoglądała, nie sprzeciwiała się, ale gdy w tęczowych barwach rozwijała przed nią matka przyszłe projekta, pełne różnych przyjemności, rozrywek, uroków, księżniczka zdawała się tak obojętną, jakby w urzeczywistnienie ich wcale nie wierzyła.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/318
Ta strona została skorygowana.