miłość i przywiązanie, które są także instynktem, a zawodzą.
Westchnęli oboje.
— Jesteś, dodała kasztelanicowa, nietylko dobrém, najlepszém dzieckiem, ale rozumiesz to, że głowa domu często dla rodziny ofiarę z siebie zrobić musi. Spojrzyj na tę familię naszą, na stryjecznych twych, nie jestże to przerażającém. Żenili się wszyscy dla fantazyi, żyli fantazyom gwoli, — majętności się rozpełzły i zmalały, powaga imienia znikła, upadek widoczny. Na tobie jednym nadzieja, że dom potrafisz dźwignąć. Jest to posłannictwo, mój Lambercie, a żadne nie przychodzi bez ofiary....
— Powtarzam cioci — jestem zrezygnowany i brzemię dźwigam.
— Staraj się je nieść z twarzą weselszą — szepnęła łagodnie kasztelanicowa. Dla matki smutna twarz twoja jest wyrzutem. Nie mogła ona zezwolić na ożenienie z tą, do któréj cię serce ciągnęło. Widziałam ją, jest sympatyczna, podobała mi się, ale i ja na jéj miejscu nie dałabym zezwolenia na to połączenie z familią, dla któréj nic na świecie świętego, poważnego i poszanowania godnego nie ma. Jak ty pokutujesz może za płochość stryjecznych, tak ta biedna Eliza za grzechy babki, matki i ojca. A! gdyby była sierotą!
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/324
Ta strona została skorygowana.