— Nie mówmy o tém, przerwał Lambert. Ja teraz, dla mamy więcéj niż dla siebie doprawdy, chciałbym być — jeśli nie zupełnie szczęśliwym, to przynajmniéj nie doznać okropnego zawodu. Księżniczka, bodajby dla mamy tak była powolną jak ja!
— Matka twoja, nietylko instynkt, ale i rozum ma wielki, ma znajomość ludzi i charakterów, nie sądzę, aby tak bardzo mylić się mogła. Spokojnie patrzmy w przyszłość.
Hrabia nie odpowiedział już nic — zwiesił głowę i słuchał, jak kasztelanicowa siebie i jego starała się cieszyć, sobie i jemu dodawać odwagi.
Nie wspomniała o tém w poufnéj rozmowie, co ze wszystkiego najstraszniejszém było. Z każdym dniem sama hr. Laura przekonywała się bardziéj, iż miała w księżniczce Marcie do czynienia z charakterem zamkniętym w sobie i bierny stawiającym opór na każdym kroku. Ufna, że potrafi wpływać na synową, choć się nie wyrzekła jeszcze, iż tego nie dokaże, widziała już, że wpływ ten będzie powolny i że walka go poprzedzić musi. Za późno byłoby się cofnąć, i nie przyznawała się do omyłki. Lecz spostrzegła, że w obliczeniu sił swoich i tego dziecka omyliła się znacznie.
Jak tylko droga nieco oschła dozwoliła, kasztelanicowa zabrała się do wyjazdu. Wyma-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/325
Ta strona została skorygowana.