dziéj. Ja chcę w was mieć obrońcę, przyjaciela, brata, i od tego nie odstępuję....
Mój książę jest doskonały! nie wiem jak się coś tak idealnego mogło mnie dostać! Wierzy mi, — ufa — słucha i kocha, choć wie, bom mu to oznajmiła, że ja go nigdy kochać nie będę....
— Pani mu to powiedziałaś? zapytał Lambert....
— Więcéj jeszcze, bom mu wyznała, że kocham innego.... nie powiadając tylko kogo, bo tego się powinien sam domyślić.
O! ja — mówiła żywo hrabianka — kontraktem przedślubnym wiele swobód warowałam sobie.
Błysnęła oczyma czarnemi.
— Czy pani myśli, że wszystkie warunki kontraktów ślubnych tak święcie się spełniają? zapytał ironicznie Lambert.
— Wiem, że nie; być może, iż książę Adam rachuje, że ja potém w wielce ostrych zobowiązaniach pofolguję — ale się omyli. Ja siebie znam, muszę zresztą być logiczną w mojém postępowaniu, bo za najmniejsze wyboczenie z drogi — krzykną: płocha!
Tupnęła nóżką.
— Płochą właśnie być nie chcę! i nie będę!
Urządziłam się tak z moim ślubem — dodała z uśmiechem — aby on albo tego samego dnia z waszym lub nazajutrz nastąpił.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/332
Ta strona została skorygowana.