W jednéj z tych godzin zwierzeń, które hr. Zdzisław z nią sam na sam spędzał, przyznała się przed nim, iż niegdyś hr. Lambert szalenie w niéj był rozkochany.
— Śmiałam się z tego — dodała podstępnie, — bo ten zimny Anglik nigdy we mnie najmniejszéj nie obudzał sympatyi... Nie rozumiem kobiety, któraby tę bryłę lodu pokochać mogła, i księżniczka też podobno więcéj się go obawia niż lubi.
Zdzisław w parę dni potém, będąc sam na sam z Lambertem, nie mógł wytrzymać, aby mu się nie pochwalić zwierzeniem tém swéj przyszłéj.
— Nie dziwię się teraz sobie, rzekł, żem tak szalenie się do niéj zapalił, kiedy i wy, kochany hrabio, byliście w niéj tak rozmiłowani.
Lambert spojrzał zdziwiony.
— Ja?
— Sama mi to wyznała! rozśmiał się Zdziś; nie będziecie się zapierali.
— Dawne to dzieje — odrzekł hrabia — byłem naówczas młodém chłopięciem i dziecinne to zajęcie nie trwało długo....
— To dobrze, zakończył Zdziś: bo ja jestem wściekle zazdrośny. Nie ręczę za trwałość mojego szału, ale tymczasem kocham się — szalenie!!
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/336
Ta strona została skorygowana.