Ani on, ani jego narzeczona nie była strwożona, oboje byli pewni zwycięztwa. Kto z nich się omylić miał w rachunku? Świadkowie różnie wnosili. Zdzisław nie krył się z tém przed przyjaciołmi, iż żeni się z passyi, i że nie ręczy, czy ona trwać będzie. „Więc cóż? mogę sobie pozwolić, bo mnie na to stać? Nie zgodzimy się z sobą — ludzie się przecie rozchodzą!!“
Z taką filozoficzną rezygnancyą szedł do ołtarza.
W ostatnich dniach, księżniczka Marta, z niewiadomych powodów, wymogła na ojcu, a ten na hr. Laurze, aby państwo młodzi nie wyjeżdżali do Zagórzan i pozostali miesiąc przynajmniéj w Warszawie. Ubarwiła to panna Marta pragnieniem dłuższego widzenia ojca, który, pomimo pośpiechu przyrzekł jéj zostać z nią jeszcze. Lambertowi było zupełnie jedno, jechać, siedzieć, być z żoną tu lub gdzieindziéj.
Hrabina Laura opierała się z początku łagodnie Marcie, potém uległa.
Państwo Zdzisławowstwo, choć panna Aniela także rada była (dla hr. Laury) zostać w Warszawie, wybierali się za granicę. On sobie tego najmocniéj życzył i obstawał przy tém — narzeczona krzywiła się, starała go nawrócić, odpowiadał jéj, że od tego nie odstąpi. W duszy miała podobno już przygotowaną — choro-
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/340
Ta strona została skorygowana.