bę jakąś, z którą chciała próbować postawić na swojém.
W pałacu księcia na godzinę przed weselem smutniéj było może niż u hr. Laury. Stary, który przez lat tyle nawykł do córki, choć cenił swobodę, jaką miał teraz pozyskać — czuł, że go to osieroci.
Pani Szordyńska mimo wyposażenia płakała, traciła poważne swe stanowisko i schodziła na cichy kąt wiejski, na rodzaj gracyalistki pensyonowanéj.
Księżniczki Marty nikt nie mógł zrozumieć: obchodziła się z narzeczonym tak jak dawniéj, ostro, dziwacznie, okazując mu więcéj wstrętu, niż przychylności, a razem z tém rodzajem gorączki, z rodzajem dziecięcego zajęcia do wesela śpieszyła się, gotowała, mówiła o niém, robiła niekiedy minki jakieś niezrozumiałe, tryumfujące, które chyba jedna Józia wytłómaczyć sobie mogła.
W liście do kasztelanicowéj poufnym, na dni kilka przed ślubem pisanym — hr. Laura wyznawała siostrze kochanéj, że tego aniołka coraz mniéj rozumie, a całą nadzieję pokładała w przyszłości.
Wielki obiad przygotowany był u księcia Ignacego, na który i państwo Zdzisławowstwo zostali zaproszeni; wieczerza u hr. Laury, dokąd państwo młodzi przyjechać zaraz mieli.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/341
Ta strona została skorygowana.