się z dowcipem hr. Zdzisław, który bezwstydnie swą żonę w twarz gwałtem całował.
Siedzieli jeszcze u stołu, gdy hr. Lambertowa, korzystając z chwili, w któréj najgłośniéj do koła śmiano się i wykrzykiwano, oświadczyła mężowi głosikiem urywanym, suchym, że czuje się bardzo zmęczona, bardzo niedobrze, i prosi, ażeby po wyjeździe do pałacu, zostawił ją dziś samą z Józią, bo się chce położyć i spocząć.
Hrabia Lambert skłonił się na znak przyzwolenia.
Niespokojna hr. Laura, która każdy ruch synowéj śledziła, domyśliła się może czegoś niezwyczajnego, wstała ze swojego miejsca i przyszła do niéj. Powtórzyła jéj tę prośbę młoda pani, i otrzymała zapewnienie, iż może postąpić jak zechce. Twarzyczka pani Lambertowéj stała się zaraz weselszą, oczka jéj zaśmiały się dziwnie.
W drugiéj parze, dziwnym sposobem powtórzyło się prawie toż samo żądanie, niemal w téjże saméj chwili. Aniela szepnęła mężowi, iż w żaden sposób nie może natychmiast z nim jechać, jak było postanowiono, że się czuje śmiertelnie zmęczoną, niespokojną o zdrowie hrabiny Laury, która z rana miała mdłości.
— Ale ja też mdłości dostanę, kochana Anielko, odparł Zdzisław, jeśli mi po ślubie
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/344
Ta strona została skorygowana.