Czekał potém nie pojmując co się stać mogło, na żonę — która wyszła blada, poruszona, krokiem chwiejącym się, i powiedziała mu cicho, że z pewnych ważnych powodów musi swą zemstę odroczyć.
Saratelli nie zrozumiał nic, lecz wolał, iż się tak stało....
Wyszedłszy z cukierni, pani Adolfowa długo błądziła po ulicach, namyślając się co ma zrobić: ratować siebie tylko, przytrzymując Adolfa, czy dać znać hrabinie Laurze? Dla rodziny, która męża jéj odepchnęła, która i dla niéj swego czasu nie bardzo była sympatyczna, nie miała szczególnego nabożeństwa: bądź co bądź jednak oddaniem jéj jak wielkiéj przysługi spodziewała się pozyskać jéj wdzięczność.
Z drugiéj strony cała ta historya tak wyglądała bajeczną, nieprawdopodobną, że odkryć ją za wczasu gdy dotykalnych dowodów nie było, gdy markiz nie przyjechał jeszcze, mogło tylko ściągnąć nieprzyjemności, a żadnéj nikomu korzyści nie przynieść. Łatwo się było wyprzeć wszystkiego i w śmiech to obrócić.
Biedna kobieta, utrapiona wielce, postanowiła więc śledzić męża, podsłuchiwać, w ostatniéj chwili, zamknąć go na klucz na pierwszém piętrze, aby uciec jéj nie mógł, sama zaś do