— Stara, kończyła hrabina, nie lubiła mnie nigdy. Przyznam ci się, j’étais piquèe, starałam się ją zdobyć, popełniłam nawet parę... obrzydliwości, uniżałam się — nic to nie pomogło... Zostałyśmy na pozór bardzo mile i serdecznie; ale ja! ja w niéj czuję nieprzyjaciółkę!
— Ja zaś sądzę, że tak znowu dalece... aż nieprzyjaciółkę!... przerwał Leliwa.
— A! u mnie tak: kto nie jest ze mną, jest przeciwko mnie!
— No — radźże mi, ciągnęła nie ustając na chwilę hrabina, — radź, dopóki jesteśmy sami. Na męża nic a nic rachować nie mogę. Znasz go: jest obojętny na wszystko, zajęty sobą i swojemi metresami, polowaniem, końmi...
Ruszyła ramionami...
— Kroku nie zrobi — mówiła daléj. Wiem, że życzyłby sobie Lamberta, pochlebiałby mu allians, ale postarać się o to!! Allez y voir! Wszystko spada na mnie!
— Nie ma innego sposobu, tylko go zapraszać, a — po staremu, no — zazdrość obudzić!
— A — fe! fe! przerwała gospodyni... to środek nie na niego. Mógłby ustąpić prędzéj... Elizie nie potrzebuję nawet dawać wskazówek! jak sobie ma z nim postępować... takt ma, powtarzam ci — cudowny! Trzeba, byś ją widział przy nim...
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/37
Ta strona została skorygowana.