Zadzwoniono do drzwi i ukazał się książę Adam od wczoraj małżonek hrabianki Elizy.
— Kochany pułkowniku, rzekł pośpiesznie — jesteś w przyjaźni z tym domem, musisz o nieszczęściu jego wiedzieć. Moja żona, która ma tyle przyjaźni dla hr. Lamberta, wysłała mnie do ciebie. Co się tam stało? Po mieście biega pogłoska. Niepodobna, abyś nie wiedział.
Leliwa zdrętwiał.
— Jak to wy słyszeliście także?
Zawołał na służącego:
— Surdut, kapelusz, lecę tam natychmiast!
— A wracając wstąp do nas, dodał książę Adam — proszę cię, moja żona....
Leliwa już nie słuchając wybierał się co prędzéj. Zeszli razem; siadł do dorożki i popędził do pałacu. Brama była zamknięta.
Chciał fórtką wejść gwałtem, i ta stała zaryglowana. Z posępną miną szwajcar rzekł:
— Nikogo państwo nie przyjmują.
— Palsambleu! nikogo — ale mnie! krzyknął pułkownik.
— Nikogo! powtórzył stróż nieubłagany.
Leliwa, który go znał dobrze i miał u niego łaski, bo często go sobie datkami ujmował — spojrzał mu ostro w oczy.
Milczący szwajcar odpowiedział znaczącém wejrzeniem.
— Stało się co u was?
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/372
Ta strona została skorygowana.