Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/375

Ta strona została skorygowana.

Jeszcze gniew i oburzenie przeciw niewiernemu z ust jéj nieprzerwanie się wylewały; a księżna z uśmieszkiem trochę ironicznym na próżno ja starała się uspokoić.
— Moja pani kochana, rzekła — ja dopiero parę dni jestem zamężną, zdrady się nie spodziewam, ale powiadam ci, nie trzeba jéj tak brać do serca. Najprzód zemsta i odwet łatwy, a potém do mężczyzn takiéj nie można przywiązywać wagi. Są bałamuci z natury....
— O! ja, prawdę rzekłszy, odparła Siennicka, trochę się tego nawet po nim spodziewać mogłam, bo i w innych sprawach na niego niewiele można rachować; ale, proszę księżny dobrodziejki, kochał się we mnie kiedym była panną, nie przestał, gdym za mąż poszła, włóczył się za mną, gdym owdowiała, aż musiałam uwierzyć — no, i taki, bo słabość miałam do nicponia!
— Ale mówże, jak to było?
Siennicka zabrała się do opowiadania zwykłą metodą niewiast, które mając ból w sercu, radeby się z całego procesu swojego męczeństwa wyspowiadać tak, aby go drugim uczynić równie dotkliwym jak jest dla nich; poczęła więc drobnostkowy protokół, nie pomijając ani charakterystyki pana referenta, grającego w nim pewną rolę, ani fizyognomii Saratellego, któremu dała epitet wyrazisty,