ani nawet opisu izdebki, w któréj męża zamknęła z taką sztuką i odwagą.
Księżnę bawiła ta historya, śmiała się i przyklaskiwała energicznéj małżonce. Siennicka umiała ubarwiając je nieco, powtórzyć rozmowy Józi ze swym mężem, nie pomijając całusów, które je przeplatały; — nakoniec co wiedziała o markizie, o planach ucieczki, powtórzyła wiernie.
Eliza słuchając, zadumała się.
— Któżby to był powiedział, dodała, patrząc na tę trwożliwą, nieśmiałą dziewczynkę, któréj hr. Laura anielską aureolę włożyła na skronie? Któżby się domyślał tego po wychowaniu Szordyńskiéj? po pieczołowitości, z jaką czuwano nad tą słabiuchną istotą?
— A cóż pani teraz zrobisz z mężem? dodała księżna.
— Albo się poprawić musi — rzekła Siennicka — albo mu życie zatruję tak....
— To cię porzuci! wtrąciła Eliza.
Siennicka ręką machnęła.
— Już teraz po nim płakać nie będę — rzekła. Dopóki była nadzieja, że z niego zrobię człowieka, miałam przywiązanie do niego; jak się ma łajdaczyć — niech sobie idzie gdzie chce! Tak z nim jak bez niego!!