Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/377

Ta strona została skorygowana.


Chociaż hr. Zdzisław najmocniejsze miał postanowienie wyjechania z żoną wedle zwyczaju za granicę, i ukrycia swojego szczęścia od oka profanów, którzyby wszystkie jego symptomata analizować chcieli — pani Aniela uparła się być chorą, przewlekła się podróż; z dnia na dzień ją odkładano, i hrabia co tak był pewien, iż na swojém postawi, choć kwaśny i upokorzony, poddał się konieczności.
Na zły humor jego Aniela wcale się zważać nie zdawała, miała wielką zręczność w postępowaniu i zyskała sobie najprzód starego ojca, potém nawet trudniejszą daleko — matkę.
Zdzisław sam przeciw wszystkim nie mógł walczyć.
Tymczasem około południa tego dnia gdy Marta uszła od męża, stary hrabia Stanisław wszedł przestraszony do pokoju synowéj. Zwykł był on rano, starodawnym zwyczajem szlacheckim słuchać zawsze mszy świętéj u Bernardynów, a potém dla konkokcyi iść na kieliszek wódki i ciepły pasztecik. O mało się nim tego dnia nie udławił, gdy ktoś wpadając do cukierni krzyknął głośno:
— Wiecie państwo piękną historyę? Wszak to hrabina Lambertowa, która trzeci dzień temu jak za mąż wyszła, już od męża uciekła, powiadają z jakimś Włochem, z którym miała umowę, że ją miał porwać od ołtarza.... A że