dne, że szanuje kuzynkę hrabinę, ale ja mam swe prawa....
Wieczorem nadeszła karteczka od hr. Zdzisławowéj, oznajmująca mężowi, iż na chwilę hr. Laury odstąpić niepodobna. Dawała mu nazajutrz rano chwilę rozmowy w salonie na dole i prosiła, aby przybył dla pomówienia w bardzo ważnéj sprawie.
Zdzisław zaczynał się gniewać i burzyć — ledwie ojciec i matka potrafili go ułagodzić przedstawiając, że inaczéj wychowanka i kuzynka hrabiny postąpić nie mogła.... Młody małżonek, który dla téj namiętnie pokochanéj kobiety tyle poświęcił, a teraz właśnie musiał swych praw się wyrzec i nawet zbliżyć się do niéj nie mógł, gorączkowo się miotał i odgrażał.
Chciał lecieć do pałacu i żonę odbierać gwałtem, chciał pisać do niéj nakazując, aby natychmiast wróciła, matka ledwie na nim wymogła cierpliwość do jutra. Nie mając co zrobić z wieczorem swoim, Zdziś powlókł się kwaśny do księżny Adamowéj. Musiał przynajmniéj skarżyć się przed kimś, szukał roztargnienia. Salonik księżny zastał pełny dawnych znajomych, zabawiających się z tą swobodą i wesołością, którą piękna gosposia wszędzie umiała nieść z sobą.
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/384
Ta strona została skorygowana.