rego księcia, na Szordyńską wreszcie, na którą i inni przyczynę całego nieszczęścia składali.
Gdy hr. Zdzisław wszedł, spytano go o żonę teraz; ruszył ramionami.
— I mnie porwano żonę, uciekła, rzekł ironicznie — zaraźliwe to jest, jak się okazuje, i życzę księciu dobrze się pilnować.... Jak tylko dowiedziała się o wypadku, pobiegła do hrabiny Laury, i nie chce już wracać do mnie.
— Ale to bardzo naturalne! wtrącił pułkownik.
— Dalekoby naturalniejszém było, objawiwszy współczucie dla kuzynki, powrócić do męża, rzekł Zdzisław....
— Cóż się dzieje z hr. Laurą? zapytała hr. Julia.
— Żona mi pisze że chora i że jéj odstąpić nie może — rzekł obojętnie Zdziś. Wolałbym żeby była zdrowa; bo koniec końców zwlecze to znów naszą podróż....
Wszyscy zaczęli hr. Zdzisławowi czynić wyrzuty, że jest egoistą, a chwalić żonę jego, iż tak się umie poświęcać.
— Niezmiernie to piękne — potwierdził Zdziś — ale dla mnie wcale nieprzyjemne.
Przewiduję a raczéj przeczuwam najsmutniejsze następstwo, jedno jeszcze, dodał młody małżonek, że hr. Laurze i jéj synowi doradzić gotowi także jaką podróż, a żona moja zechce
Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/386
Ta strona została skorygowana.