Strona:PL JI Kraszewski Ciche wody.djvu/400

Ta strona została uwierzytelniona.

chunki. Zerwał się zaraz, podbiegając ku niéj z uśmiechem.
— Co każesz?
— Ja dotąd proszę tylko....
— To zupełnie na jedno wychodzi — odparł książę.
— W istocie mam prośbę do ciebie. Cóż ta podróż nasza? Jesteśmy gotowi czy nie?
— Choćby dzisiaj.
— Dziś — nie, ale gdyby jutro? spytała gryząc wachlarz w ustach i pilnie się wpatrując w męża Eliza.
— Jutro? jedziemy jutro! o któréj? spytał książę, biorąc za zegarek.
— Jak chcesz! wieczorem! szepnęła Eliza.
— Dokąd? odezwał się książę.
Eliza się zarumieniła nieco.
— Jak ci się zdaje? Jabym bardzo chciała poznać Florencyę. Powiadają, że tam o téj porze gorąco straszliwe, ale jabym się w płomieniach kąpała, tak ciepło lubię i słońce.... Zresztą we Włoszech nie mają środków przeciw zimnu, a tysiące przeciw skwarom....
— Więc do Florencyi! jestem zupełnie twego zdania i tego samego usposobienia. Wiem